Jako współuzależnieni poświęcamy mnóstwo czasu na wybawianie i ratowanie innych. Podejmujemy odpowiedzialność za innych, potem mamy tego dosyć i złościmy się na nich, czujemy do nich niechęć. Pomagamy innym, a odsuwamy na bok własne uczucia i potrzeby, nie dbamy o siebie. Stale dajemy więcej niż otrzymujemy. Rezultatem niezaspokojonych potrzeb może być depresja, możemy też mieć autodestrukcyjne zachowania, takie jak zaburzenia łaknienia czy zaburzenia seksualne.
Ofiary przyciągają też prześladowców. Współuzależnieni uważają, że muszą pomagać. Mogą uważać, że pozwolenie innym na ponoszenie konsekwencji ich zachowania jest czymś okrutnym.
Za naszym wybawianiem czai się poczucie małej wartości - pomaganie innym dowartościowuje nas, poprawia nam samopoczucie. Ratujemy też innych, bo nie mamy o nich dobrego zdania, uważamy że inni nie mogą odpowiadać za siebie. Nauczyliśmy się wybawiania jeszcze w dzieciństwie, albo w związku z uzależniona osobą. Nie nauczono nas za to odpowiedzialności za siebie.
Nadopiekuńczość to niezdrowe relacje pomiędzy współuzależnionym a uzależnionym. Rodzi ona gniew i frustrację. Wybawianie innych rodzi nasze cierpienie. Nie powinniśmy robić dla innych tego, co mogą sami zrobić. Nadopiekuńczość jest postawą męczeńską - poświęcamy nasze szczęście dla czegoś, co tego nie wymaga.
Wyjściem z tego problemu jest branie odpowiedzialności za siebie i pozwolenia na to innym. Trzeba w końcu wyjść z roli ofiary.
wg Melody Beatie "Koniec współuzależnienia"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz